2014-04-19
PERU 1 USD=2,8 solesów, galon diesla ok 14 solesów. Czas -7h.
36 stopni. Kraina miliona motoriksz. A może by tak polecieć do Indii lub Pakistanu, zakupić taki pojazd i wrócić nim do kraju ? Są chętni ? Pojazd ten mógłby być supportem dla rowerzystów !
Zofia już się cieszy na jazdę tym wehikułem po Skoczowie.
Pewien gość kupił w Pakistanie ciężarówkę i wrócił nią nad Wisłę. Historia ta jest opisana w książce Pojechane podróże.
Nocujemy za rzeką za Chulucana. Miasto słynie z niezwykłej ceramiki (zobaczcie sami).
Są tu fajne noclegi (hiszp. hospedaje) z basenem. Gość chce 50 za pokój z wiatraczkiem. Zapomniałem że to już inna waluta i targuję cenę na 40. W końcu ustalamy 45 a to przecież około 16 dolarów. Wciągamy zimne pifko przy basenie.
Tabliczka informuje iż basen jest głęboki na 2,3 metra. Coby ludzie się nie potopiły i dało się stać na dnie wody jest tylko do 3/4. Z wnętrza basenu niewiele zatem widać a i do krawędzi wysoko. Sprytne to, poziomem wody można zmieniać przeznaczenie basenu od np. lodowiska poprzez brodzik aż po basen do skoków.
2014-04-20
Objeżdżamy pustynię Sachura od wschodu.
Docieramy do Pacasmayo nad Pacyfikiem. Tu da się wytrzymać, w nocy dwadzieścia parę stopni.
2014-04-21
Robimy sobie wakacje tj. dzień przerwy bo to jakieś lane święto. Jest pusto, fajny klimat końca sezonu i nietrudno o duży rabat.
Jest Wifi i słucham LP3 w cieniu parasola (czas -7h). Pan Piotr przekazuje moje pozdrowienia.
A do wakacji jeszcze dwa miesiące.
2014-04-22
Trzy razy zatrzymuje nas policja ale bez problemów jedziemy dalej. Spotykamy sakwiarza pedałującego Panamericaną na południe.
Nie udaje nam się przejechać od doliny rzeki Rio Sanoto do Caraz.
Droga robi się zbyt wąska i rodzina zarządza odwrót z miejsca gdzie do Caraz jest jeszcze prawie 100 km. Na mapie to główna czerwona droga.
Docieramy do Chimbote.
2014-04-23
Ruszamy dalej wybrzeżem -tj. Panamericaną- na południe.
Po lewej stronie mijamy pasmo Cordillera Blanca. To -wg przewodnika LP– poza Himalajami najwyższe pasmo górskie składające się z 22 sześciotysięczników, a ciągnące się jedynie na przestrzeni około 180 km. Najwyższy szczyt to Nevado Huascarán z 6768m (najwyższy w Peru).
Odbijamy w bok. Można tu pojechać wszędzie.
Zofia nie jest zainteresowana obejrzeniem z bliska tego rejonu. Dzieciory też.
Docieramy zatem do Barranca (na mapie tej widać zielone pasmo gór na prawo od Huaraz to właśnie Cord. Bl.). Stąd jutro samotnie urywam się na dwa dni w ten rejon.
Wieczorne poszukiwania wulkanizatora. Zaś coś pita z tylnego prawego koła a jutro z rana trza w góry. Dojeżdżam do wskazanego przez taksiarza warsztatu w bocznej ulicy.
Zamknięte. Duży latający po ulicy rotwailer przekonuje mnie że to niewłaściwe miejsce. Podjeżdżam do stającej obok motorikszy pytając o vulcanizador. Gość wskazuje kolejne miejsce i tak trafiam do warsztatu Eduardo. Wyciągam lewarek ale po chwili on podjeżdża ze swoim hydraulicznym i chłopy biorą się do roboty.
Wszystko tu robi się bez jakiś skomplikowanych maszyn ale kompresor jest.
Jeden gość obok kilofem odrąbuje oponę od felgi olbrzymiej starej pięknej ciężarówy marki FORD.
Drugi bierze moje koło i w wannie znajduje dziurę tj. mały wkręt. Łyżki, łatki, kompresor i gro. Płacę jakieś parę solesów i na koniec daję im małe latarki na korbkę. Chłopaki cieszą się jak dzieci i robimy sobie fotki na pożegnanie. Ten po prawej to kierowca Forda. Pracował w Korei.
2014-04-24
Wyruszam rano w Cordillera Blanca (dalej CB) do Huaraz. Droga biegnie doliną wzdłuż rzeki. Przez pierwsze 50 km wznosi się jedynie 1000 m wyżej.
Łagodne długie serpentyny i mały ruch, fajne miejsce na rower. Po kolejnych 60 km droga wychodzi na przełęcz na wysokości ponad 4100m. Można tu odbić na drugą małouszęszczaną wschodnią stronę CB.
Wśród chmur widać pierwsze szczyty. Stąd droga zaczyna się obniżać w kierunku Catac i dalej Huaraz.
Wsuwam chicharron de pescado(smażone kawałki ryby) w Huaraz. To spore 50 tysięczne miasto położone na wys. ok 3100m.
Jest stolicą tutejszej Andyjskiej przygody (wg LP). Prócz wszelakich trekkingów i wspinaczek można się stąd wybrać na 12 dniową wycieczkę rowerową dookoła gór (wschodnia część chętnie ale ta raczej nie, duży ruch).
Całe pasmo Cordillera Blanca ma tylko 180 km długości i ok 50 szer.
Mam mało czasu więc postanawiam podjechać do Yungay i wbić się w góry do jezior Llanganuca pod najwyższy szczyt CB Huascarán. Jutro zaś na drugą stronę pasma do Yanama by wrócić do Barranca drugą stroną gór.
Po południu jestem już w Yungay, wys. ok 2,5 tyś m. Podczas trzęsienia ziemi w maju 1970 oderwała się część zachodniego zbocza północnego wierzchołka Huascarán (są dwa, południowy jest najwyższą górą Peru 6768 m). Olbrzymi kawał góry o powierzchni mili kwadratowej dotarł do miasteczka grzebiąc ponad 20 tysięcy ludzi ! Tu zdjęcie z widocznym wyłomem lewego wierzchołka. W Huaraz zginęło wtedy 10 tyś. ludzi.
Wznoszę się ponad kilometr wyżej i przez zmrokiem docieram do pierwszego jeziora Llanganuco (3850 m.) w parku narodowym Huascarán. Jest tu fajne miejsce nad brzegiem ale nie można tu biwakować.
Przez wjazdem do parku widziałem dwa małe pola namiotowe. Zawracam do jednego z nich. Jest tu knajpka, klatka ze świnkami morskimi (tutejszy przysmak), staw z pstrągami, daszek na namioty, itp.
Właścicielem jest gość który mieszka tu z całą rodziną. Rozpalam ognisko i gawędzę z ownerem. To popularny rejon trekkingowy i w sezonie -od maja- ma tu spory ruch.
Przysłuchuję się jego rozmowie z synami. Mówią w języku keczua (hiszp. quechua) który jest kompletnie inny od hiszpańskiego.
Keczua był językiem urzędowym imperium inkaskiego. Jego dzieci uczą się w szkole -na dole w Yungay- w języku hiszpańskim i tam uczą się dodatkowo quechua.
Kuchnia jak w Azji płd.
2014-04-25
Zwijam się rano. Zatrzymuje się jakiś bus z turystami na śniadanie. Jeden gajd mówi że do Yanama jest trzy godziny jazdy. Trochę mnie to martwi bo muszę jeszcze dzisiaj wrócić do Barranca. Zobaczymy..
Przy drugim jeziorze można biwakować.
Podjazd na przełęcz 4712m. 3 stopnie.
Droga podchodzi pod lodowiec pod Huascarán.
I na dół do Yanama.
Po trzech godzinach -i 60 km- docieram do Yanama. To mała osada na wys. ok 3400m. Mieszka tu ok 500 osób. Są tu pierwsze małe hospedaje (noclegi). Stąd dalej na dół wąskim gruntowym trawersem do San Luis.
Zabieram autostopowiczów. Pokazuję na gmapku gdzie chcę jechać i pytam cuántos kilómetros ? Gość pisze na kartce że 300 a to oznacza z dziesięć godzin jazdy. Jest około 13-tej i do zmroku niecałe 5 godzin. Z mapy wynikało ze 120, tyle że na mapie nie widać serpentyn.
Nie ma wyjścia. Aby wrócić dzisiaj do Barranca muszę zawrócić. Zawożę gości do jakieś wioski i zawracam.
Łeb mi pęka. Wczoraj od poziomu morza w kilka godzin wzniosłem się na 3,5 km i dzisiaj na kolejne 4,7 i niżej.
Rejon cudny to i szkoda mi że nie jestem tu rowerem lub pieszo.
Wracam na przełęcz. Chmury ukazują kawałek Huascarán.
Panorama.
I dalej do zielonego Yungay. Trochę widać Huascarán.
Za Huaraz zatrzymuje mnie policja. Oceniają mnie jako potencjalny dobry środek transportu dla ich kapitana. Po chwili z budki obok wychodzi chłop i wita się ze mną. Uprzejmie wskazuję miejsce pasażera tj. Kasi i wrzucam jej podręczne i zawsze niezbędne graty do bagażnika. Na przełęczy zabieramy jeszcze dwóch lokalesów. Kolejny punkt kontrolny przechodzimy gładko dzięki kapitanowi.
Przed 20-tą jesteśmy w Barranca. Jest początek weekendu i chłopaki jadą dalej do Limy.
2014-04-26
Mijamy Limę i po zmroku docieramy do Paracas.
2014-04-27
Przed wjazdem w góry zostajemy w Nazca.
2014-04-28
Góry. Na przestrzeni ok 150 km jedziemy na wysokości 4500 m. Co jakiś czas zapalają cię cztery żółte lampki ABS, VSC i jeszcze coś. Planuję w Cusco sprawdzić klocki hamulcowe to przy okazji się to sprawdzi. Nocujemy w Chalhuanca.
2014-04-29
Z Chalhuanca droga biegnie 100 km w dół wzdłuż rzeki po czym odbija w górę do Abancay, Docieramy do Cusco.
2014-04-30
Wizyta w serwisie. Tłok i jutro na ósmą. Można tu kupić FJ Criuser na około 40 tyś USD.
Plaza de Armas.
2014-05-01
Ósma a tu święto jakieś pracy. Fryzjer pracuje. Pani podaje mi katalog z różnymi opcjami fryzur. Rodzina się nie zgadza na fajny inkaski wzorek na głowie.
2014-05-02 piątek
Serwis. Wjeżdżam na halę i daję dowód rejestracyjny aby przyjęli auto.
Gość wraca i pyta gdzie jest właściciel auta !? Kolejna sytuacja z absurdalnym ale i najważniejszym zapisem w naszych dowodach rejestracyjnych.
…
Po południu jest diagnoza: Łożysko w przedniej piaście do wymiany (i klocki). Na części trzeba czekać 4 dni jak dobrze pójdzie bo to początek weekendu.
2014-05-03 sobota
Wyruszamy rano do Machu Picchu. To miejsce należy omijać szerokim łukiem ze względu na dziką ilość turystów. Macio bardzo chciał więc nie mam wyjścia. Sztuką jest być w Peru i nie być w MP !
Jedziemy zatem do Sacred Valley: Pisac, Urubamaba, Ollantaytambo.
2014-05-04 niedziela
Aguas Calientes to mała wiocha wciśnięta między pionowe ściany wąwozu. Do tego miejsca nie ma żadnej drogi. Można się tu dostać tylko koleją lub pieszo od jednej strony tj. elektrowni (tak szliśmy w zeszłym roku). Nie wiem czy gdziekolwiek indziej jest tyle hoteli, knajp i sklepów z pamiątkami na tak małej powierzchni. Główna ulica to linia kolejowa.
Podjeżdżamy serpentynami autobusem pod MP (rok wcześniej -wstając o czwartej rano- weszliśmy tu pieszo po schodach Gringo Killer, tłum tył niemniejszy i ciągle komuś właziłem w tyłek). Jest tu jeden jedyny hotel tj. Machu Picchu Sanctuary Lodge gdzie za pokój trzeba zapłacić ponad 1000 USD za noc.
LP pisze że nie ma ziemskiego powodu aby tu nocować za tę cenę ale i tak trzeba rezerwować miejsca miesiące wcześniej.
Wciągamy jakiegoś sandwicha. Małe weitzen pifko kosztuje tylko 8 USD, rok temu 12.
Wchodzimy do Machu Picchu. Bilety imienne ważne tylko z paszportem (tak samo w pociągu i autobusie !) Ludzi tłum wszędzie. Można sobie tu przybyć pieczątkę się tu było !
Zwłaszcza na d… bezcenne !
Przewodnik bardzo dużo opowiada, tak jakby tu się wychował.
Wybrano to miejsce ze względu na trzy rzeczy: lokalizacja, budulec i woda. Budowa trwała 50 lat. Mieszkało tu koło 400 osób. Budynków jest ponad 140. 20% obecnego stanu zabudowań jest zrekonstruowana. Inkowie w końcu znudzili się tym miejscem i je opuścili w roku 1537 zabierając wszelakie kosztowności. Do dziś nikt nie wie czemu tak było. Hiszpanie tu nie dotarli.
Więcej może jutro..
Peruwiańczycy są wdzięczni amerykańskiemu profesowi Hiram Bingham III który w 1911 odkrył to miejsce i ponad 4 tyś. znalezionych tu przedmiotów wywiózł do stanów. Do dzisiaj Peru stara się o ich zwrot.
Wracamy pociągiem do Ollantaytambo i busem do Cusco.
2014-05-05 poniedziałek.
Wizyta w serwisie. Łożysko będzie we środę.
Nasza strona po 11 dniach przerwy wreszcie działa. Tyle trwała reakcja pomocy technicznej firmy 1and1. Kpina. Szkoda czasu na maile i telefony.
2014-05-06 wtorek
Przenoszenie witryny do Webserwer.pl i pożegnanie 1and1. Dzień przy kompie.
2014-05-07 środa
Dalej Cusco. Części dotarły dopiero koło 15-tej i auto będzie gotowe jutro.
Uzupełniam zaległości na stronie.
2014-05-08 czwartek
Siedzę w serwisie i czekam na auto ale dopiero koło południa Toyka trafia na warsztat. Przyczyną kłopotów z ABS, VSC, CV i WC było wyrobienie tego łożyska przez co koło miało luz i czujniki głupiały.
Auto gotowe ok 20-tej. Wymienili jeszcze przednie klocki i tylne bębnowe od ręcznego. Szef serwisu inżynier Marco mówi po angielsku i jego pomoc była bezcenna.
2014-04-09
Wyruszamy do Puno nad jeziorem Titicaca. Mijamy Japończyka podróżującego z plecakiem na kolarzówce.
Ruiny świątyni w Raqchi. Więcej tu.
Na parkingu przed Raqchi spotykamy dwóch ziomali z Katowic i Chorzowa. Robią niezłe kopary widząc auto na katowickich blachach. Pamiątki są tu bardzo tanie. Nietrudno dostać tu fałszywe banknoty produkowane w niedalekiej Juliace. Jedna Pani nam takie wydaje ale następna już ich nie chce przyjąć i na miejscu wyjaśniamy sprawę.
Docieramy do Puno. Nocujemy w hoteliku pod punktem widokowym Mirador Del Titicaca. Wysokość 4095 m. i zimno 11 stopni. Właścicielem jest Jorge z pochodzenia Palestyńczyk. Hotelik otwarty jest od miesiąca. Trafiłem na niego przez gmapka.
2014-05-10
W dole Puno i zatoka jeziora. Titicaca to drugie największe jezioro w Am. Płd. położone na wysokości 3812 m (pierwsze to Patos w Brazylii). Jest największym żeglowym dla statków jeziorem wysokogórskim.
Jedziemy do dentysty. Jorge ma trójkę dzieci. Umawia nas w panią Cecilią w gabinecie przy Plaza de Armas.
Nelcia nie chce poddać się ingerencji w ząb i pani zapisuje tylko leki zalecając zmniejszenie wysokości.
Płyniemy na wyspy Uros. To trzcinowe pływające wyspy zamieszkałe przez Indian Uro. Jest ich -tj. wysp- ponad czterdzieści. Nelcia odmawia wejścia na łódkę i płyniemy tylko we dwójkę z Ludzikiem.
Zdjęcie z prezydentem wyspy. Każda wyspa ma swojego.
Spotykamy trójkę ziomali z Korei (Sko Wii, Woy Tooś i Roo Fin). Mówią że byli tu w zeszłym roku. Jechali na rowerach do Boliwii w Cordillera Apolobamba
Na jednej z wysp są noclegi i restauracja.
Nel dalej bardzo boli ząb. Wracamy do hotelu. Jorge nas umawia i jedziemy do gabinetu. Nelcia ląduje na fotelu. Nie jest łatwo. Pokazuje pani m.in. dwa razy pewien palec i w końcu zakłada kolorowy śliczny -zdobiony zwierzątkami- kaftanik. Imadełko, majzelek i bolący ząb zostaje szybko zdemontowany.
Uzupełniłem część opisu o Machu Picchu. Zapraszam powyżej. Jutro Boliwia.
2014-05-11
To już jedenasty miesiąc podróży i dzieci coraz częściej wspominają o wakacjach.
Wyruszamy w stronę Boliwii do Copacabany.
No fajnie robić sobie “wakacje” od wakacji
Narka
no w końcu jesteście :)
niech kierowca całe swoje urodziny poswieci na uzupełnienie
no i 100 LAT .
No w końcu!
Zdrówka życzymy i jak Honsiu pisze niech jubilat za robotę się bierze!
Pozdrawiamy rodzinkę!
E… CONDUCTOR – nazwisko to pewnie sam napisałeś.
Jak Zofia i reszta rodzinki się ma?
Narka
Fajnie w tej Cordilierze Blance.
My w weekend majowy pojechaliśmy na rowerach jedynie wokoło Babiej Góry (Koszarawa/Ogrówka – Klekociny – Hala Kamińskiego- na Słowację i Babia od południa- Krowiarki- Polica – Hala Krupowa(spanko)- Rabka(spanko)-Zawoja- Klekociny – Koszarawa/Ogrówka). Wiem powiesz dlaczego aż 3 dni – jak można w 2.
P.S. ;o) W ramach wyrabiania kondycji zapakowałem plecak różnym zbędnym szpejem coby balastu było nadto. Stąd opóźniałem peleton.
Pozdrawiam.
Wojtek
Przyłączamy się z Zosią z opóźnieniem do życzeń urodzinowych dla jubilata , 100 lat!!! Jak to miło, że znowu “jesteście” z nami czytelnikami, oby to była ostatnia awaria.
Uściski dla Kasi i dzieciorów:)
Najbardziej z życzeniami urodzinowymi spóźniony jestem ja, no cóż ktoś musi być ostatnim. W trąbeeeeee i dużo przygód, pozdrowienia dla reszty gromadki. Ola i Maly
To my spotkaliśmy Was pod Raqchi!!! Kopary mamy opadnięte do dziś ;-) Powodzenia i pozdrawiam całą Waszą rodzinę już z domów. Szerokiej drogi !
It is in point of fact a great and useful piece of information. I am glad that you simply
shared this helpful info with us. Please keep us informed like this.
Thank you for sharing.
If you are going for best contents like myself, simply go to see this
web page all the time since it gives feature contents,
thanks
Hi there, always i used to check web site posts here in the early hours in the dawn, because i like to
gain knowledge of more and more.