14. W żółwia stronę i do dom.

[2017-09-24]

Zimny poranek. Znowu wieje.

Kombinujemy aby jakoś przeprawić się przez rzekę i kontynuować małą dróżką przez góry w kierunku wielkiego skalnego żółwia.

Włażę na górę aby ocenić nasz plan.

Czerwona kropka do żółw. Niebieska strzałka to nasza pozycja.

Czeka nas kilka przepraw a woda jest pewnie bardzo zimna. Mam już plan jak to pokonać suchą stopą.

Pierwszą chyba najgłębszą odnogę pokonujemy wagonikiem.

Potem mostek .

Znajdujemy najszersze rozejście kolejnej odnogi. Sakwy w ramach wysokich kaloszy ? Why not ?

Honsiu pokonuje wodę tradycyjnie.

Potem jeszcze dwie przeprawy. To działa !

Kolejne cudne nieznane. Rainbow Hill. 

Hamburger rock (to  moja wersja).

Docieramy !

Zaczepia nas wycieczka z Korei Południowej. Mam ogromny szacunek dla tego narodu. Opowiadam o naszej rodzinnej podróży po KP. Wizycie w Donghae, Busan, Seoraksan National Park i wejściu na Hellasan na Jeju Island. Trochę się wymądrzałem o historii Korei tutaj.

Żółw od północy wygląda jak Moai. Można na niego wyleźć.

Coś o Moai’ach pisałem tutaj.

Nocujemy w GERze.

Odwiedzam jeszcze miesięcznicę w  Aryapala Temple Meditation Center.

Kończymy dzień imprezką z poznanymi rowerzystkami z Węgier i ich lokalnym przewodnikiem. Gospodarz wrzucił do pieca worek węgla i nie sposób tam wytrzymać.

[2017-09-25]

Śniadanie pod wiszącą skałą. Słuchamy radia Teheran w Trójce.
Pan Bartosz zapodaje Niaravan koncert {tu do uzupełnenia bo Niaravan to nazwa sali koncerowej}. Posiadam to na DVD -pamiątka z Teheranu dwa lata temu- i tylko ta nazwa w naszym alfabecie jest na okładce. Sitar’ra + gitarra. Odjazd.

Dzielne dziewuchy z Węgier i łosie w kosmosie.

Mongolia nie jest płaska !

Ruszamy w kierunku Тэрэлж.

Wieje dzisiaj przeokropnie.

Trafiamy na sklepik z zimnym pifkiem. Pada drobny śnieg.

Na obiadek pasztet z cebulą.  Na zakrętce od słoika pasztetu elegancko się kroi cebulę.

Biwakujemy nad rzeką Tuul pod niewiejącą skałą. Oglądamy na wodzie szkwały przechodzące obok.

Tutejszą kiełbasę tylko tak da się przyswoić.

[2017-09-26]

Oszroniony namiot o świcie.

Woda całkowicie zamarzła bo łosie nie wzięły jej na noc do namiotu.

Pieczemy ziemniaki na śniadanie.

Nadciągają chmury i wieje. Łapy w pełnych rękawiczkach tracą czucie na kierownicy.

Alaska ?

Ciągnie zima. Docieramy do UB. Plac Czyngis-Chana

Lecimy na grzyby na Gibasy. Na ra… i w trąbę !!!

Ktoś rozpoznaje japońskich bikerów z Hanga Roa ?

Dorzucam fotki z aparatu Honsia.

2 odpowiedzi na 14. W żółwia stronę i do dom.

  1. Blacha pisze:

    Zajebista wyprawa.
    Następnym razem jada z Wami :)
    Blacha

  2. ewa pisze:

    …no właśnie, wracajcie już chopy doma, bo wysyp się skończy i bedzie figa a nie grzyby.
    uściski i do zobaczenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.